Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Oskary/Złote Globy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Oskary/Złote Globy. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 24 grudnia 2015

Bruce Willis!!!

Część z Was wie, że nie przepadam za świętami. Kto nie wie, ten właśnie się dowiedział. Mam swoje powody, którymi nie czuję się w obowiązku dzielić. Z całych świąt lubię tylko jedzenie, piosenki (tak, tradycyjną polską kolędę Dżordża Majkela przede wszystkim) i Kevina. No dobra, Love Actually. W każdym razie już drugi rok z rzędu zawartość mojej skrzynki bardzo, bardzo skutecznie poprawia mi humor.


Wysłałam: ??? Dopiero zauważyłam, że nie zapisałam! Nie mogę znaleźć nawet roboczej wersji listu. Jeśli go znajdę, natychmiast uzupełnię. Na pewno był to październik, chyba połowa. Wysłałam LOR, SASE, fotografię
Czekałam: ok. dwóch miesięcy
Adres: via 'Misery', Broadway (ciągle aktualny!)

Nie da się opisać mojej reakcji. Nie da się. Gdyby nie fakt, że sama otwierałam kopertę ze znaczkiem podbitym w Nowym Jorku, pomyślałabym, że ktoś mnie wkręca. No bo cholera jasna, to Bruce Willis! Największy filmowy twardziel tego świata, człowiek, z którym kojarzy się Boże Narodzenie ('Szklana pułapka', dla niezorientowanych), koniec świata ('Armageddon') i generalnie każda porządna rozróba. Dla mnie to też Paul Stevens z 'Przyjaciół' (ojciec studentki, z którą spotykał się Ross). Absolutnie najlepszy gościnny występ ever! Mówić dalej? Dobra. 'Szósty zmysł', 'Dzieciak', 'Pulp Fiction'... 
Pamiętajcie, dopóki żyje ten człowiek, niestraszny nam żaden kataklizm. ;)
A niech ktoś mi tylko słowem wspomni o autentyczności, to przysięgam, usunę go z facebooka!

Wracam kończyć sernik. Musiałam podzielić się tym podpisem, musiałam. Ale mam jeszcze kilka zaległych, więc w nowym roku będą notki.

To, że nie lubię obchodzić świąt, wcale nie oznacza, że nie składam ludziom życzeń. Zawsze dobrze życzę wszystkim ludziom bez wyjątku. Wam również życzę wszystkiego dobrego. Życzę Wam, żebyście kochali. Znajdźcie coś, kogoś... znajdźcie jakiś obiekt, zajęcie, które sprawi, że będziecie czuli się szczęśliwi. Parafrazując 'Love Actually': "W rozmowach telefonicznych osób, które przeżyły atak 11 września nie było żalu. Były wyznania miłości." Miłość ma wiele odcieni. Znajdźcie swój własny. :)

Na koniec jeszcze Michael, jak co roku. Miejcie swoje małe, dobre święta, jakkolwiek chcecie je spędzać. Wszystkiego dobrego.




Pozdrawiam
M.J.

niedziela, 19 lipca 2015

Juliette Binoche, Janel Parrish, Josh Radnor (PP)

Być może widzieliście już na fejsie, że coś planuję. Jak nie widzieliście, to Was tam odsyłam, ale póki co i tak wiele się nie dowiecie. Możecie trzymać za mnie kciuki.


Wysłałam: 24.02.2015r. LOR, SASE, fotografia
Czekałam prawie 3 miesiące.
Adres: via 'Antigone', UK (nieaktualny)

Juliette Binoche teraz może kojarzyć się Wam z kredytami, które oferują na każdym rogu ulicy, ale! Zalecam zapoznać się z jej filmografią. Chociażby z "Czekoladą" czy "Angielskim pacjentem". Świetny film, świetna obsada, świetne zdjęcia, świetna Juliette. I Ralph Fiennes taki przystojny. Swojego czasu grała też u Kieślowskiego oraz w "Wichrowych wzgórzach". Zawsze ciepło wypowiadała się o Polsce, ponoć ma tu jakieś korzenie, ale po 1. teraz każdy ma nasze korzenie, po 2. nawet jak nie ma, to my mu znajdziemy. Tak to już jest, bardzo lubimy się chwalić sławnymi rodakami. Ogólnie aktorka z niej dobra, dość kontrowersyjna, ale dobra. Bardzo subtelna, zarówno w kwestiach wizualnych jak i artystycznych. Ja ją lubię.


Wysłałam: 12.11.2014r. LOR, SASE, fotografia
Czekałam prawie 7 miesięcy.
Adres: via 'Dancing with the Stars', USA (nieaktualny)

Jest taki serial "Pretty Little Liars", a w nim jest taka Mona. I to jest właśnie ona (o dżizz, jakie mi tu częstochowskie rymy wychodzą). Generalnie serial porzuciłam, bo uznałam, że skoro scenarzysta sam się w nim pogubił, to ja tym bardziej nie zamierzam w to brnąć. Ale Janel jest tam serio bardzo fajna! W porównaniu do niektórych głównych bohaterek. Każdy serial musi mieć swoją Gwiazdę i w tym przypadku najwyraźniej została ją Janel. Sam serial też mogę polecić. Na początku świetny, a później... a później sami będziecie wiedzieli, kiedy zrezygnować.


Wysłałam: 23.09.2014r. LOR, SASE, fotografię
Czekałam ok. pół roku, dostałam swoją fotkę niepodpisaną + pre-print ze studia fan mail.
Adres: via 'Disgraced', USA (nieaktualny)

Wracając do seriali, które z każdym sezonem robią się coraz gorsze - "Jak poznałem waszą matkę" zdecydowanie powinno znaleźć się w czołówce tej listy. Dziewięć serii to ZDECYDOWANIE za dużo. No i Ted Mosby spokojnie może kandydować do miana najbardziej wkurzającej postaci ever. Jest nudny, wszystkich poprawia, cały czas bredzi jaki to jest nieszczęśliwy, jak to nie może znaleźć Tej Jedynej, jak bardzo chciałby ją znaleźć, ale sam z siebie nie robi ABSOLUTNIE NIC, żeby ją znaleźć. Serio, ciężko go lubić. Ale jeszcze ciężej jest go zagrać tak, żeby go nie przerysować. I mimo wszystko Joshowi udało się to bardzo dobrze!
Szkoda, że odesłał mi nadruk, ale cóż. Nigdy nie mów nigdy!

Pozdrawiam
M.J.

niedziela, 21 grudnia 2014

Krzysztof Zalewski, Glenn Close

Ahoj! Jak tam Wasze... pierniki, pierogi, czy co się tam klei pod koniec grudnia? Dobrze? No to dobrze. Mam nadzieję, że zajrzycie tu jeszcze na chwilę. 
Byłam ostatnio na fajnym koncercie. Nawet dwóch. I sztuce teatralnej. Dżizs, jaka ja się kulturalna zrobiłam, muszę się jakoś zchamić. Podróże kręcą Was trochę bardziej od rock'n'rolla, jak widzę. Co powiecie na film i trochę alternatywnego grania?


Podpis zdobyłam osobiście po jednym z koncertów.

 - Idę na koncert.
 - Czyj?
 - Krzyśka Zalewskiego.
 - O Boże, czyj? Znowu jakaś nowa gwiazda, wyrwał się nie wiadomo skąd, pierwszy raz o nim słyszę...
 - Wygrał kiedyś drugą edycję "Idola", miał wtedy takie bardzo długie włosy...
 - To on?! Ej, on jest świetny, też bym poszła!

Tak wyglądała moja rozmowa ze znajomymi za każdym razem, gdy wspominałam im, że idę na koncert Krzyśka.
Krzysztof Zalewski to bardzo fajny facet. Bardzo, bardzo. Nie chodzi tylko o to, że jest cholernie przystojny, chociaż - stety albo niestety - naprawdę jest. Przede wszystkim jest fenomenalnym artystą. Jest bardzo, bardzo muzykalny i bardzo utalentowany. Śpiewa genialnie. Koncert, na którym byłam, był aktem solowym, na dodatek akustycznym. W skrócie rzecz ujmując, gość musiał być jednocześnie perkusją, gitarą prowadzącą, basową, rytmiczną, głównym wokalistą i trzyosobowym chórkiem. I wiecie co? Dał radę. Jak widać nie tylko CeZik to potrafi. ;) Wszystkie wokalizy i skrajnie wysokie/niskie dźwięki w jego wykonaniu wywoływały u mnie ciarki. Cover "Hallelujah" mnie rozczulił, a gdy Krzysiek na bis dowalił jeszcze "Highway to Hell", miałam ochotę wyrwać krzesło i skakać, skakać, skakać (przypominam, dalej mówimy o koncercie akustycznym)! Po koncercie okazało się, że jest nie tylko świetnym muzykiem, ale też świetnym facetem.
Jeśli lubicie ciekawe granie - polecam. Live i nie-live, bo moja płyta w odtwarzaczu już się trochę zdarła.
Macie tu Krzyśka kiedyś, Krzyśka teraz i Krzyśka pomiędzy:



Wysłałam: 25.10.2014r. LOR, SASE, fotografia
Czekałam niewiele ponad miesiąc.
Adres: via 'A Delicate Balance'

Cruella de Mon! Lub, w wersji oryginalnej, de Vil. Kiedyś znienawidzona wariatka, dziś jeden z ulubionych czarnych charakterów ever. Postać tak charakterystyczna i wyrazista, nie tylko ze względu na włosy, które są inspiracją dla naszych rodzimych wanna-be's. Wspaniała! Wielka! Wybitna Glenn Close, nie będąca klasyczną pięknością, potrafiła jednak podbić Hollywood wieloma granymi przez siebie postaciami. Jest też, niestety, jedną z tych Wielkich Przegranych. Mówię tu oczywiście o braku statuetki Oscara, która kiedyś jeszcze coś znaczyła i która należała się jej niejednokrotnie.



Dobra. Jest grudzień. Pomimo mojej antyświąteczności, życzę Wam wszystkiego dobrego. Naprawdę Wam życzę! Wszyscy myślą, że jestem w tym ironiczna, ale ja czasem umiem serio. I to jest właśnie ta chwila.
Życzę Wam dużo szczęścia. Nie tylko na nadchodzące dni, życzę Wam szczęścia w ogóle. Życzę Wam słońca, niespóźniających się pociągów, braku korków na "Zakopiance", tańszych biletów na PKS, nietuczących słodyczy, nierozwiązujących się sznurówek. Życzę Wam otwarcia drugiej linii metra, życzę Wam bezpiecznych wyjazdów i bezpiecznych powrotów. Życzę Wam wielu marzeń i wielkiej determinacji w ich spełnianiu. Być może najbliższy tydzień jest dla Was czymś wyjątkowym, a być może po prostu kilkoma dodatkowymi wolnymi dniami. To nie ma dla mnie różnicy. Życzę Wam dobra na co dzień, nie od święta.

Pozdrawiam
M.J.


czwartek, 19 czerwca 2014

Carey Mulligan, Kathleen Turner

Żyję. To taka wstępna informacja, w razie gdyby ktoś się niepokoił. I chyba nawet trochę mi wstyd. Chociaż chyba nie aż tak koszmarnie wstyd, bo naprawdę nie miałam czasu. Okej, miałam. Dobra, nieważne.

Wysłałam: na początku czerwca, nie pamiętam dokładnej daty; LOR, SASE, fotografię
Czekałam ok. 14 dni
Adres: via 'Skylight' (aktualny)

Carey! Śliczna i taka niewinna, nawet jak gra jakąś zołzę czy idiotkę. Zaczęło się od "Dumy i uprzedzenia", a później było fantastyczne, przełomowe dla niej "Była sobie dziewczyna", gdzie wyglądała jakby była prawnuczką Audrey Hepburn (przy czym za Audrey nie przepadam). I dobry film, tak przy okazji. Ostatnio jest jej coraz więcej, a jednocześnie ciągle mało. To jest akurat fajne, bo nie wyskakuje ludziom z lodówki. Gra rzadko, ale za to z hukiem!
'Skylight' na którego adres pisałam to sztuka teatralna w Londynie, wystawiana do 23 sierpnia. Łatwo znaleźć. ;)

Wysłałam: 05.05.2014r. LOR, SASE, fotografię
Czekałam dwa tygodnie.
Adres: via 'Bakersfield Mist' (aktualny)

Tę Panią pewnie kojarzycie, chociaż nawet o tym nie wiecie! Jej najsłynniejsza rola to chyba postać Joan Wilder, kochanki Michaela Douglasa w "Miłości, szmaragdzie i krokodylu". Puszczają ten film chyba raz w miesiącu, a mimo wszystko zawsze miło na niego spoglądam. Filmów stricte komediowych nie lubię, ale to był w sumie film przygodowy. Przygodowe lubię.
'Bakersfield Mist' to też sztuka teatralna i też w Londynie. Do 30 sierpnia. :)

Pozdrawiam
M.J.

czwartek, 8 maja 2014

Michelle Williams

Jak obiecałam, tak robię: dziś przesyłka prosto z Hollywood, krainy płynącej kasą, sławą, nieszczęściem, seksem i rozpustą. I często talentem, chociaż nie zawsze.
Co u Was? U mnie pada. Chociaż nie, czekajcie, właśnie przestało. Muszę wrzucić do torebki płaszcz przeciwdeszczowy, bo przecież nie pójdę na Juwenalia z parasolką...
Nie mam natchnienia na pisanie wpisów. Najchętniej napisałabym jakiś kryminał, albo nawet por... poruszającą historię o miłości. Albo lepiej! Obejrzałabym dobry film. Jakieś propozycje?


Wysłałam: 12.03.2014r. LOR, SASE, 2 fotografie
Czekałam 1,5 miesiąca.
Adres: via 'Cabaret'

Michelle to przede wszystkim Marylin Monroe. To jak dotąd jej najgłośniejsza rola, która ponownie postawiła ją na hollywoodzkim piedestale, przyniosła Złoty Glob i nominację do Oscara. Jako Marylin była... urocza. To pierwsze i chyba tak naprawdę jedyne słowo, które przychodzi mi na myśl o MM - zarówno filmowej, jak i tej prawdziwej. Chociaż nie, jest jeszcze jedno: nieszczęśliwa. Niestety.
Rola bardzo dobra, chociaż momentami pojawia się gdzieś z tyłu głowy taka myśl "to tylko Michelle Williams". Niektórych osób po prostu nie da się perfekcyjnie zagrać. ;)
Poza tym - była świetna w "Tajemnicy Brokeback Mountain", chociaż sam film nie wbił mnie w fotel (pomimo Heatha Ledgera grającego tam główną rolę). Mimo wszystko polecam.

Pozdrawiam
M.J.

wtorek, 26 listopada 2013

Maciej Stuhr, Vanessa Redgrave

Dziś będzie krótko. To znaczy w tej części wpisu, bo jakoś nie mam na nią natchnienia. Nie mam na co narzekać ani co wychwalać. Cały czas myślę, jak urozmaicić to moje blogowanie, zarówno mnie, jak i Wam. Może macie jakieś pomysły? No nic. Oprócz tego dopadł mnie największy dylemat XXI wieku, a mianowicie "jak tu zrobić, żeby zarobić, a żeby się nie narobić". Byłam w pośredniaku. Powiedzieli, że w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem.

Wysłałam: 21.08.2013r. LOR, SASE, książka
Czekałam 2,5 miesiąca.
Adres: Nowy Teatr Warszawa

No dobra, w tej części akurat może być trochę przydługawo. Po pierwsze, jak tylko kupiłam i przeczytałam "W krzywym zwierciadle" bez większego zastanawiania się postanowiłam wysłać książkę do podpisu. Kiedyś już pisałam do Macieja Stuhra i odpisał mi bardzo szybko. Naskrobałam chyba najdłuższy i jeden z najbardziej serio listów (a wszyscy święci świadkiem, że takie są najtrudniejsze i wcale nie wysyłam ich wiele) w całej mojej karierze, a nawet w całym życiu, wrzuciłam go do koperty razem z książką, nakleiłam znaczek za 1,60zł i wrzuciłam do skrzynki. I dopiero wtedy mnie olśniło, że z naszą pocztą bywa różnie. Po dwóch tygodniach zaczynałam zjadać paznokcie z nerwów i poruszać niebo i ziemię żeby się dowiedzieć, czy książka do Macieja dotarła. Dotarła. Po kolejnych dwóch zaczęłam się zastanawiać, czy nie odszukać Stuhra osobiście i poprosić o zwrot książki. Po kolejnych dwóch mentalnie pożegnałam się z książką i w pewnym sensie zapomniałam o tej przesyłce. Poza częstymi problemami z pocztą obawiałam się też, czy M. doczyta mój list, bo po pierwsze był długi, po drugie w jednym miejscu mógł się zawahać. Pewnego dość pięknego dnia znalazłam w skrzynce ledwie mieszczącą się porwaną kopertę z książką i dopiero wtedy mi ulżyło.
A teraz o jego talencie i o słynnym "filmie na P.".
Po pierwsze, jego rola w "Pokłosiu" jest absolutnie GENIALNA. Po drugie, "Pokłosie" w ogóle jest GENIALNE. Po trzecie, mam w dupie co robią jego bliscy w wolnym czasie. Serio, mam inne zajęcie niż czytanie kundelków i innych rondelków i rzygać mi się chce, kiedy te "sensacyjne newsy" o Maćku i jego rodzinie wyskakują mi nawet z lodówki. Serio, dajcie żyć. Po czwarte, skierowane do "Prawdziwych Polaków", którzy nienawidzą "Pokłosia" (lub po prostu nie potrafią go zrozumieć): OGARNIJCIE SIĘ i przetrzyjcie sobie szkiełka w okularach, bo chyba trochę się Wam zbłądziło na tych patriotycznych drogach. My naprawdę nie jesteśmy święci pod niektórymi względami. Łał, jesteś pokrzywdzonym Polakiem, więc Twój patriotyzm polega na nienawiści do innych kultur i narodów, a poza tym lubisz sobie pierd**nąć butelką w policjanta z okazji 11 listopada? Tak, to faktycznie na poziomie. Aż zazdroszczę. 
Po piąte jeszcze dodam, że kabaretowe monologi Maćka kładą mnie na łopatki za każdym razem.


Wysłałam: 21.09.2013r. LOR, SASE, kartka-wizytówka formatu 10x15
Czekałam 2 miesiące.
Adres: via 'Much Ado About Nothing'

Dobra, nie widziałam zbyt wielu filmów z Vanessą Redgrave. Do tych, które chciałabym obejrzeć, nie mam dostępu, ale te, które widziałam, lubię. Taka "Pokuta" na przykład to całkiem dobry film, z fantastycznym McAvoy'em i drugoplanową Vanessą właśnie.
No dobra, wstyd się przyznać, ale się przyznam. Podobały mi się "Listy do Julii".


Mam wrażenie, że już to kiedyś wrzucałam, ale wrzucę jeszcze raz. Muszę. :D



 I poważnie zastanowię się nad założeniem specjalnego bloga do wylewania swoich frustracji.

Pozdrawiam
M.J.

czwartek, 23 maja 2013

John Williams, Vanessa Williams, Jean Reno

Studia. Tyle w temacie.


Wysłałam: 2.06.2012r. LOR, SAE
Czekałam prawie dziesięć miesięcy, dostałam podpisaną fotografię.
Adres:
Boston Symphony Orchestra
Symphony Hall
301 Massachusetts Avenue
Boston, MA 02115
USA

Geniusz, Mistrz, Wirtuoz. Wielkie litery nieprzypadkowe. Po resztę określeń odsyłam do pierwszego z brzegu słownika synonimów.
Od siebie dodam, że John Williams jest absolutnie wspaniały i z dumą uznaję go za ulubionego z kompozytorów. Trochę na ten podpis czekałam i jestem przeszczęśliwa, że w końcu go dostałam (chociaż przyznam szczerze, że dość niepewnie patrzyłam na swoje szanse...).



Wysłałam: 30.03.2013r. LOR, SASE, zdjęcie
Czekałam ok. 21 dni.
Adres: via 'The Trip To Bountiful' (nieaktualny)

Vanessę Williams i Johna Williamsa z tego co wiem żadne więzi rodzinne nie łączą, więc wspólne nazwisko jest czystym zbiegiem okoliczności. Ale polubiłam ją jako zołzę w "Brzyduli Betty". No i za fakt, że wygląda jak bliźniaczka Victorii Beckham.

Wysłałam: 28.02.2012r. LOR, SAE, zdjęcie
Czekałam rok i niecałe trzy miesiące.
Adres: 
Gaumont
30, Avenue Charles de Gaulle
92200 Neuilly sur Seine
France

Obejrzałabym "Leona Zawodowca". Znów.

Tyle na dziś.

Pozdrawiam
M.J.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Wlodzimierz Szaranowicz, Helen Mirren, Kevin Bacon

Sprawa wygląda tak: mój humor jest dziś wybitnie nieciekawy. Wiem, że mało Was to interesuje, więc możecie przewijać tę część tekstu. Śmiało. Dalej. Jeszcze dalej. Aż do zdjęć. A ja sobie ponarzekam.
Narzekania wbrew pozorom nie będzie dużo. Chociaż takie stwierdzenie jeszcze nigdy się nie sprawdziło, a ja za każdym razem zostaję oskarżana o kłamstwa... cóż.
Ogólnie jest do bani. Wszystko jest do bani. Mam tylko nadzieję, że mój permanentny pech świadczy o mojej inteligencji - tak w opozycji do ludowej mądrości "głupi ma zawsze szczęście". Jeśli tak, moje IQ ma pewnie z 300 punktów (właściwie jaka jest możliwa maksymalna liczba?). Jakby było mało, zaczęła się wiosna, w powietrze wzbiło się wszelkiego rodzaju pyłkopodobne paskudztwo i od razu wylądowałam w chusteczkach, zakichana, zasmarkana i zakaszlana. Ave, wiosno. Och, jak dobrze, że przynajmniej mam Lady Pank w głośnikach. Chociaż tyle szczęścia.


Wysłałam: 12.03.2013r. LOR, SASE, zdjęcie
Czekałam dziewięć dni, odpowiedź dostałam listem poleconym w "firmowej" kopercie - moje SASE było w środku, nienaruszone.
Adres: TVP Sport

Okej, ten facet to ikona. Legenda. Mistrz. Geniusz. Idol. Nie ma drugiego takiego, przynajmniej w dziedzinie, którą sobie najbardziej upodobał (dla niewtajemniczonych: skoki narciarskie). Jejku, kocham go i bardzo, bardzo żałuję, że komentuje teraz tak rzadko. Tyle wspomnień! Tyle wspólnych przeżyć!
Te jego emocje, to odpływanie myślami w kompletnie inny temat... Tego się nie tłumaczy, to trzeba poczuć. ;)


Wysłałam: 16.03.2013r. LOR, SASE, zdjęcie
Czekałam trzynaście dni.
Adres: via 'The Audience' (chyba już nieaktualny)

Jejku. Taka aktorka. Wiecie, ja naprawdę czasem gdy wyjmuję z kopert podpisy nie wierzę w to, co widzę. Ja, z moim pechem? Takie podpisy?! Jej. Ta Pani jest wspaniała, piękna, tak bardzo utalentowana! Cudowna nie tylko w "Królowej", ale i "Dziewczynach z kalendarza" czy ostatnim "Hitchcocku".
Może na zdjęciu tego nie widać, ale z lewej strony jest dedykacja. :)


Wysłałam: 23.02.2013r. LOR, SASE, zdjęcie
Czekałam dwadzieścia pięć dni.
Adres: via 'The Following' (chyba już nieaktualny)

Oglądaliście "Footloose"? Ale tę oryginalną wersję z '84 roku, nie remake sprzed dwóch lat. Nie? Jeżu drogi, natychmiast mi to nadrobić! Lata osiemdziesiąte to cudowna dekada, a ten film nią kipi! A oto Ren MacCormack. Trochę się postarzał, ale powiedziałabym, że czas zadziałał na jego korzyść. If you know what I mean. :3

No i proszę, mój humor uległ pewnej poprawie. Muszę robić to częściej. To jest, pisać notki. I chyba nawet mam jeszcze jakieś podpisy w zanadrzu (ale uprzedzam, że notka może pojawić się dopiero w majówkę!). ;)

Pozdrawiam
M.J.

niedziela, 31 marca 2013

Hugh Grant, Zenon Laskowik

Nie, to nie żart. ;) Minęły dopiero cztery dni, a ja już dodaję nową notkę. No cóż, muszę nadrobić zaległości, których - nie ukrywam - trochę mi się uzbierało.
Dziękuję za tak liczny odzew, zarówno tu, w komentarzach, jak i w mailach. Przepraszam, że nie podałam Wam adresu do Pana Krajewskiego, ale mam nadzieję, że rozumiecie moje powody.
Co do mojego pytania o czytanie notek... hm, mam już pewien obraz sytuacji. ;)

Wysłałam: 23.02.2013r. LOR, SASE, 2 zdjęcia
Czekałam 12 dni, dostałam jedno podpisane zdjęcie.
Adres:
Underarm Services, Ltd.
Studio 2
42 Westbourne Grove
London W2 5SH
United Kingdom

Ojejku. "Love Actually" to jeden z moich ulubionych filmów (chociaż momentami można odczuć pewien dyskomfort żołądkowy od nadmiaru lukru), a Hugh był tam fantastyczny (chociaż aktor z niego, hm, dość średni). Oprócz tego miał kilka fajnych ról, chociażby w filmach o Bridget Jones czy "Rozważnej i romantycznej". Niestety na przestrzeni lat został zaszufladkowany do komedii romantycznych, a w innych rolach mógłby wypaść całkiem nieźle...
Czy ten podpis jest autentyczny? Nie wiem. Podejrzewam, że nie, ale pewności nie mam. Teraz jeszcze zauważyłam, że na zdjęciu ucięłam kawałek podpisu...

Wysłałam: 1.06.2012r.
Czekałam dziewięć miesięcy, dostałam podpisane zdjęcie, inne niż większość kolekcjonerów (z czego się cieszę, bo jest urocze).

Z dumą i radością obwieszczam, że najgenialniejszy duet polskiej sceny kabaretowej wszech czasów został skompletowany. Dla młodych, laików, lub po prostu "niewtajemniczonych" przypominam nazwę Kabaretu TEY. Nie wiem, co więcej mogłabym o nim napisać. Jej, ten facet jest legendą! Robił coś, za co spokojnie mógł pójść do paki na długie lata, a mimo to bezczelnie śmiał się do kamery. A ja razem z nim. Od kiedy pamiętam.Teraz jest solo i solo też jest dobry. W końcu ma talent.
PS Ostatnio rozbawił mnie opis autografu Pana Zenona na którymś z blogów: "(...) satyryk, listonosz (...)".



Okej. Został jeszcze jeden dzień świąt, a ja nie złożyłam Wam życzeń. Z racji tego, że dobre jedzenie jest jedynym sensem świąt wszelakich, pragnę Wam właśnie tego życzyć: obżerajcie się! Nie liczcie kalorii, kilogramów i fałdek na brzuchu. Jedzcie, pijcie, radujcie się pełnym stołem. I pijcie dużo mięty.

Pozdrawiam
M.J.

sobota, 9 marca 2013

Ellen Burstyn, Anna Mucha, Brigitte Bardot

Moi drodzy,
jest druga w nocy, a ja postanowiłam napisać notkę w oczekiwaniu na live stream koncertu Bon Jovi, który miał zacząć się przeszło pół godziny temu. No cóż, z braku laku dobre i nic, ale przez to moja notka będzie zapewne dość oszczędna w słowach (zapałki podpierające moje zaspane powieki powoli zaczynają się łamać).

Wysłałam: 11.01.2013r. LOR, SAE, zdjęcie
Czekałam: 3 tygodnie
Adres: Via 'Picnic' (nieaktualny)

Ta pani była absolutnie genialna w 'Requiem dla snu'. Film sam w sobie jest dość zapadający w pamięci, do dziś mam przed oczami sceny z ręką Jareda Leto ilekroć tylko igła krzywo wbije mi się w żyłę przy pobieraniu krwi...

Anna M. już raz pojawiła się na tym blogu. Z tego miejsca pozdrawiam Dejwida, który okazał się być jeszcze większym życiowym nieogarem niż ja, a to naprawdę sztuka. Przy okazji upominam się o kolejny zaległy list.

Wysłałam: 28.12.2012r. LOR, SAE, zdjęcie
Czekałam miesiąc.
Adres:
La Madrague
83990 Saint-Tropez
France


Okej, bardzo, bardzo szybko, bo stream właśnie raczył się zacząć.
Notka była z serii zaległych. Nawet nie macie pojęcia jak bardzo powstrzymywałam się przed opisaniem podpisów dwóch absolutnie genialnych, cudownych facetów, które udało mi się ostatnio zdobyć. Wrrr, na nich jednak przyjdzie czas. Przy okazji przepraszam za to małe opóźnienie. Nie wiem kiedy narobiło mi się tyle tych podpisów do opisania, więc może notki pojawią się jakoś częściej. Teraz uciekam.

Pozdrawiam
M.J.


czwartek, 3 stycznia 2013

Maciej Malenczuk, Witold Pyrkosz, Kate Winslet (PP)

Piszę notkę, bo mnie nosi. Nosi mnie, bo ktoś obiecał mi niespodziankę. Kocham niespodzianki, ale nie mogę się ich doczekać. Oprócz tego mam depresję, bo od dwóch dni moja skrzynka świeci pustkami i zaczynam się martwić, że nowy listonosz poszedł sobie na urlop. Słowem: witam w nowym roku. Roku, w którym za dziesięć listów do Europy zamiast trzydziestu zapłacę pięćdziesiąt złotych, atrakcyjnych adresów nie ubywa, a wręcz odwrotnie. Ale to nie jest blog o tym, że na świecie, a co za tym idzie (uwaga, nowość) także w Polsce, jest źle i okropnie. Cóż, jeszcze nie. Blog ma nieco inną tematykę, więc pora skończyć wylewać swoje gorzkie żale.


Podpis Macieja Maleńczuka (którego kocham i wielbię) otrzymałam z wymiany z Michałem, któremu po raz kolejny dziękuję (a jeśli dotąd tego nie zrobiłam - dziękuję po raz pierwszy).

W celu rozwinięcia myśli, a właściwie mojego miłosnego wyznania, dodam, że byłam na koncercie tego Pana jakiś czas temu i byłam oczarowana. Kto będzie miał okazję, serdecznie polecam. Nie sugerujcie się występami na sylwestrach, festiwalach czy innych telewizyjnych głupotach, idźcie bez wahania. Jego talent, charyzma i teatralność są absolutnie nie do podrobienia, leją się ze sceny litrami. Hm, no to tyle.




Oryginalny podpis Pana Witolda Pyrkosza oraz nadrukowany podpis mojej ukochanej Kate Winslet otrzymałam od mojej drogiej koleżanki Viki, której po raz kolejny bardzo dziękuję. ;)



Okej, nie mogę Was wypuścić bez tego. Nie w notce z Maciejem M.


Pozdrawiam
M.J.

niedziela, 23 grudnia 2012

Deep Purple, Stanley Tucci, Imelda Staunton

Jak widzę, notki bez zdjęć nie cieszą się zbyt wielką popularnością. Obiecuję nie popełniać więcej tego błędu.
Miałam wenę na tę notkę, naprawdę ją miałam!
...dwa dni temu.

Wysłałam: 12.11.2012r. LOR, SASE, zdjęcie
Dostałam swoje zdjęcie podpisane przez 4 członków zespołu
Czekałam: ok. 10 dni od koncertu.
Adres: Via Venue (nieaktualny)

Chociaż ostatnio to Metallica swoim (według mnie stosunkowo słabym) coverem święci tryumfy na listach przebojów, warto przypomnieć sobie oryginał... lub wersję Richiego Sambory. ;)

Wysłałam: 29.10.2012r.LOR, SASE, zdjęcie
Czekałam: Niecałe dwa miesiące.
Adres:
Olive Productions
c/o Post Factory
161 Avenue of the Americas
11th Floor
New York, NY 10013
USA

Uwielbiam tego Pana, jego sympatyczną twarz, talent i ten niewymuszony sposób grania. Krótko, zwięźle i na temat. I chyba pójdę do urzędu zmienić imię na "Manola", byłoby znacznie prościej.

Wysłałam: 18.08.2012r. LOR, SAE, zdjęcie
Czekałam: Niewiele ponad trzy miesiące.
Adres:
ARG
4 Great Portland Street
London W1W 8PA
UK

Dolores czy nie, dla mnie zawsze nią będzie. I pomijam fakt, że jedna z moich wykładowczyń jest jej siostrą bliźniaczką, serio.

W porządku. Na koniec życzę Wam dobrych świąt, jeśli tylko je obchodzicie. Nie życzę Wam rzygania szczęściem, olśniewająco białych uśmiechów przy śpiewaniu "Jezusa malusieńkiego" czy radosnego obrzucania się mąką, jak w reklamach Pewnej Stacji Telewizyjnej. Po prostu... miejcie swoje małe, dobre święta.


Pozdrawiam
M.J.

poniedziałek, 29 października 2012

Jan Englert, Emma Thomspon, Anne Hathaway PP

Ostatnia zaległa notka. :))
Jak u Was za oknem? U mnie dość biało, ale prognozy są dużo bardziej kolorowe. Czyli błoto.
No, mniejsza z tym.


Wysłałam: LOR, SASE, zdjęcie
Czekałam: ok. 12 dni
Adres:
Teatr Narodowy
Plac Teatralny 3
00-077 Warszawa

List wysłałam na przełomie września i października.





Wysłałam: LOR, SAE, 2 zdjęcia
Czekałam: 1,5 miesiąca
Adres: 
Hamilton Hodell
5th Floor
66-68 Margaret Street
London W1W 8SR
UK

List wysłałam na przełomie sierpnia i września.


Dostałam też nadrukowany podpis Anne Hathaway ze Studia Fan Mail. Pisałam na adres filmu "Les Miserables", czekałam 7,5 miesiąca.



Na koniec pragnę podziękować Fance za uroczą kartkę z podziękowaniami! Włożyłaś w nią mnóstwo pracy i efekt jest wprost zachwycający. A do tego wszystkiego owinęłaś ją w... folię bąbelkową, więc podwójnie, a nawet potrójnie dziękuję. :3


Pozdrawiam
M.J.

poniedziałek, 24 września 2012

Susan Sarandon

Okej, poddaję się. Mój listonosz znów zmienił godzinę i dopiero wieczorem po powrocie ze sklepu zauważyłam, że coś się w skrzynce "świeci". Ale moja mina, gdy zobaczyłam naklejkę na kopercie? Tak, musiała być ciekawa.


Wysłałam: 31.08.2012r. LOR, SAE, zdjęcie
Czekałam: 24 dni
Adres: ... ;>

Zacznijmy od tego, że w ogóle nie spodziewałam się odpowiedzi, a już na pewno nie tak szybko. Zapłaciła za znaczek. Napisała dedykację. Jejku, dla mnie to naprawdę jest sukces, bo uwielbiam Susan, jest wspaniała!
Nawet jeśli to secretarial, proszę, nie sprowadzajcie mnie teraz na Ziemię. <3

Pozdrawiam,
M.J.



wtorek, 17 lipca 2012

Hugh Jackman

No w końcu otwierając skrzynkę zamiast grymasu miałam uśmiech na twarzy. Chociaż autograf nie do końca jest prawdziwy, ja i tak się z niego cieszę. ;)



Wysłałam: 29.02.2012r. LOR, SAE, 2 zdjęcia
Czekałam: 4 miesiące i 16 dni, otrzymałam jedno podpisane zdjęcie i jedno zdjęcie bez podpisu.
Adres:  Via 'Les Miserables'

Autograf nie jest prawdziwy. Porównywałam go z innymi podpisami i z prawie stuprocentową pewnością mogę stwierdzić, że jest to autopen (AP). Póki co na więcej nie ma jednak co liczyć. ;)

Pozdrawiam,
M.J.