Gdyby nie fakt, że od czasu do czasu znajduję w skrzynce rachunki, pomyślałabym, że mój listonosz zwyczajnie się na mnie pogniewał. A przecież nie ma o co, w końcu "dzięki mnie" ma co roznosić... W każdym razie moja skrzynka nadal świeci pustkami, ale za to podczas wczorajszo-dzisiejszej eskapady do stolicy spotkałam Panią Urszulę Dudziak. :)
Podpis jest zdobyty osobiście, więc nie mam żadnego adresu. Kartka też tylko taka zwyczajna, z zeszytu.
Pani Urszula była razem z córką, Miką Urbaniak. Nie poznałam jej w pierwszej chwili, dlatego nie wzięłam autografu. Teraz bym wzięła.
Tak czy inaczej - podpis jest, notka jest, a więc - żyję!
Pozdrawiam,
M.J.
O jak dobrze, że żyjesz :D
OdpowiedzUsuńA autograf znakomity :)
Uwielbiam Panią Ulę.
Pozdrawiam, Arek.
http://autografy-arka.blog.onet.pl/
Super autograf, bardzo fajny i rzadki ;)
OdpowiedzUsuńi życzę tobie aby ten anonimowy nie wtargnął na twojego bloga ;)
Gratuluję i zapraszam na nn ;).
OdpowiedzUsuńGratuluję autografu i zapraszam na nn :).
OdpowiedzUsuńale super, zazdroszcze !!! mialas szczescie, mnie sie nie udaje nikogo slawnego spotkac :(
OdpowiedzUsuń