Okej, dość już tego.
Nie pisałam, bo chciałam zostawić sobie jakąś bramkę, jakieś wyjście awaryjne, rezerwę, bla, bla, i tak dalej. Ale ile można? W końcu dojdzie do tego, że o mnie zapomnicie, a mój blog zgnije w czczych odmętach bagna szerzej znanego jako Internet.
Nie pisałam, bo chciałam zostawić sobie jakąś bramkę, jakieś wyjście awaryjne, rezerwę, bla, bla, i tak dalej. Ale ile można? W końcu dojdzie do tego, że o mnie zapomnicie, a mój blog zgnije w czczych odmętach bagna szerzej znanego jako Internet.
Wracamy do sytuacji sprzed roku, dwóch, trzech... Nie wiem, co zrobiłam swojemu listonoszowi, ale najwyraźniej bardzo go to uraziło, bo przynosi mi tylko rachunki. W zasadzie nie tylko, bo przynosi mi też gorsze rzeczy. I zaproszenie na wesele. No ale przecież już wspomniałam o "gorszych rzeczach". Tak na wszelki wypadek: oficjalnie przepraszam wszystkich listonoszów świata (teraz czekajcie na lawinę z Waszych skrzynek)!
Pisałam w sprawie jednego, dostałam trzech. Niestety tylko na papierze (jeśli wiecie, co mam na myśli).
Wysyłałam e-mail. Adresu oczywiście nie podaję, ale bardzo dziękuję Kolekcjonerce!
Wysłałam: 30.06.2013r.
Czekałam 3 dni (!!!).
Uwielbiam Gregora Schlierenzauera i nie wstydzę się głośno do tego przyznać. Za co go uwielbiam? Paradoksalnie za wszystko to, za co nienawidzi go cała reszta świata. ;) Mianowicie za OGROMNY talent, wolę walki, młodość (taki sukces w takim wieku? normalnie w takich sytuacjach z mojej strony lecą "hejty" i szczera nienawiść, a nie uwielbienie. Wiedz, że coś się dzieje!), teatralność, zadziorność i bezczelność. Bo chodzi o to, że w tej całej otoczce Wielkiego Schlierenzauera, w tych teatralnych gestach i wybuchach emocji w stronę sędziów tkwi ogromny, wyrazisty charakter. A ja obok takich charakterów nie przechodzę obojętnie.
Do Martina Kocha nie żywię aż takich emocji, ale zawsze zwracam na niego uwagę podczas zawodów, więc jest to bardzo przyjemny bonus.
Trzeciego pana nie znam w ogóle. Nie mam pojęcia kim on jest, przyznam to od razu. Dostałam ten podpis jako dodatek i... ej, no przecież nie wyrzucę!
Pozdrawiam
M.J.
Gratulacje ;)
OdpowiedzUsuńGratulacje !! :D
OdpowiedzUsuńGratulacje :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że mogłam pomóc. :)
OdpowiedzUsuńJa także dostałam w bonusie od nich autograf sportowca, którego nie znam - Mario Stechera.
Pomimo faktu, że nie jestem fanem Gregora, to zdobycie jego autografów było dla mnie bardzo ważne. Tym bardziej jestem wdzięczna OSV, bo jak sama mi kiedyś napisałaś - prośby wysyłane bezpośrednio do Gregora nie przynoszą oczekiwanych skutków.
Z Martinem jest trochę inaczej - kiedyś mi podpadł, jednak przez ostatni sezon nabrałam przekonania, że nie jest taki zły dla kibiców. Jak widać jest prawdziwą fabryką autografów. ;)
Bardzo Ci gratuluję i czekam na kolejne podpisy (oby nie tak długo jak ostatnio).
Właśnie komentuję Ci notkę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie to czytasz.
W tej sekundzie.
Teraz.
Właśnie jakieś dziecko się rodzi.
Może nawet w Anglii, kto wie.
Polne maki i łąki.
gratuluje!:)
OdpowiedzUsuńŚwietny sukces! Gregor! 3 dni i to jeszcze po mailu :D no gratuluję :)
OdpowiedzUsuńjeden z najwybitniejszych, jeśli nie najwybitniejszy jeszcze skoczek w historii, nabieram do niego przekonania i zaczynam coraz bardziej lubić :P (taka osobista refleksja)
Gratuluję ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Gregora tak samo jak ty i chyba też napiszę do niego maila ;)
Pozdrawiam
Adam ;) !!
Gratuluję otrzymanych autografów!
OdpowiedzUsuńNie jesteś sama tego ostatniego Pana na zdjęciu również nie kojarzę ;P
Pozdrawiam :)
Gratuluję i tak samo jak Ty nie kojarzę tego Pana w zielonej czapce ;) Ale za to Gregor- wspaniały sukces!
OdpowiedzUsuńGratuluję :* Ja tam sportowców nie do końca kojarzę, ale ogólnie zawsze super jak odpisują! Więc cieszę się razem z Tobą :)
OdpowiedzUsuń