sobota, 4 kwietnia 2015

Stefan Kraft

Jak mawia Jacek Stachurski: "Witajcie kochani"!
Piszę do Was dziś i piszę do Was skromnie, bo przedstawiam tylko jeden podpis. Oficjalnie powiem, że to wszystko zasługa szeregu najlepszych marketingowców, którzy ułożyli mi plan zagospodarowania blogiem, z którego jasno wynika, że właśnie teraz mam Wam przedstawić właśnie ten jeden podpis, by wzbudzić w Was ciekawość, która sprawi, że zapragniecie więcej i więcej EmDżejs Kolekszyn.
Nieoficjalnie zaś Wam powiem, że pozostałe zdjęcia są w aparacie i ni cholery nie chce mi się ich stamtąd wyciągać.


Podpis pochodzi z wymiany z Kasią, której po raz kolejny dziękuję.

Zanim zatopię swoje zęby w jedynym w swoim rodzaju serniku Oreo (który, nieskromnie dodam, zrobiłam sama i który jest najgenialniejszy na świecie) poślinię się trochę do Stefana, a właściwie do wafelków Mannera za jego plecami. BOŻE, TO SĄ NAJLEPSZE WAFELKI NA ŚWIECIE.
Dobra, bo w sumie jest dosyć późno, a mój tyłek i tak ostatnio wymknął się nieco spod kontroli. Jak zacznę o wafelkach to mogę nie wytrzymać i dziabnąć kawałek sernika. Albo dwa. Ewentualnie cały. 
No dobra, to o Stefanie. Ale te wafelki... mmm...
Nie od dziś wiadomo, że kocham skoki. I skoczków. Prawie wszystkich (tak, Peter, to o Tobie). Stefan też powoli wkrada się w moje łaski, aczkolwiek nie ma co liczyć na jakieś wysokie lokaty. Te od dawna są zajęte i na zmiany się nie zanosi.
Stefan jest młody, zdolny, przystojny i coś mu się udało. Gdyby był kobietą, nie lubiłabym go. Z tą przystojnością też mogłabym nie przesadzać, bo jest w nim coś takiego, co trochę mnie niepokoi, a przynajmniej nie przekonuje w stu procentach. Gdybym dalej była nastolatką, raczej nie sikałabym z wrażenia. Ale jakaśtam uroda wystąpiła.
Zaczął mnie przekonywać dopiero w tym sezonie, więc na jakieś ochy i achy jeszcze musicie zaczekać. Póki co jest okej.


Dziżas, nie wiem, rozumiecie coś z tego?

Zdrowych i słonecznych,
M.J.

5 komentarzy: