niedziela, 21 grudnia 2014

Krzysztof Zalewski, Glenn Close

Ahoj! Jak tam Wasze... pierniki, pierogi, czy co się tam klei pod koniec grudnia? Dobrze? No to dobrze. Mam nadzieję, że zajrzycie tu jeszcze na chwilę. 
Byłam ostatnio na fajnym koncercie. Nawet dwóch. I sztuce teatralnej. Dżizs, jaka ja się kulturalna zrobiłam, muszę się jakoś zchamić. Podróże kręcą Was trochę bardziej od rock'n'rolla, jak widzę. Co powiecie na film i trochę alternatywnego grania?


Podpis zdobyłam osobiście po jednym z koncertów.

 - Idę na koncert.
 - Czyj?
 - Krzyśka Zalewskiego.
 - O Boże, czyj? Znowu jakaś nowa gwiazda, wyrwał się nie wiadomo skąd, pierwszy raz o nim słyszę...
 - Wygrał kiedyś drugą edycję "Idola", miał wtedy takie bardzo długie włosy...
 - To on?! Ej, on jest świetny, też bym poszła!

Tak wyglądała moja rozmowa ze znajomymi za każdym razem, gdy wspominałam im, że idę na koncert Krzyśka.
Krzysztof Zalewski to bardzo fajny facet. Bardzo, bardzo. Nie chodzi tylko o to, że jest cholernie przystojny, chociaż - stety albo niestety - naprawdę jest. Przede wszystkim jest fenomenalnym artystą. Jest bardzo, bardzo muzykalny i bardzo utalentowany. Śpiewa genialnie. Koncert, na którym byłam, był aktem solowym, na dodatek akustycznym. W skrócie rzecz ujmując, gość musiał być jednocześnie perkusją, gitarą prowadzącą, basową, rytmiczną, głównym wokalistą i trzyosobowym chórkiem. I wiecie co? Dał radę. Jak widać nie tylko CeZik to potrafi. ;) Wszystkie wokalizy i skrajnie wysokie/niskie dźwięki w jego wykonaniu wywoływały u mnie ciarki. Cover "Hallelujah" mnie rozczulił, a gdy Krzysiek na bis dowalił jeszcze "Highway to Hell", miałam ochotę wyrwać krzesło i skakać, skakać, skakać (przypominam, dalej mówimy o koncercie akustycznym)! Po koncercie okazało się, że jest nie tylko świetnym muzykiem, ale też świetnym facetem.
Jeśli lubicie ciekawe granie - polecam. Live i nie-live, bo moja płyta w odtwarzaczu już się trochę zdarła.
Macie tu Krzyśka kiedyś, Krzyśka teraz i Krzyśka pomiędzy:



Wysłałam: 25.10.2014r. LOR, SASE, fotografia
Czekałam niewiele ponad miesiąc.
Adres: via 'A Delicate Balance'

Cruella de Mon! Lub, w wersji oryginalnej, de Vil. Kiedyś znienawidzona wariatka, dziś jeden z ulubionych czarnych charakterów ever. Postać tak charakterystyczna i wyrazista, nie tylko ze względu na włosy, które są inspiracją dla naszych rodzimych wanna-be's. Wspaniała! Wielka! Wybitna Glenn Close, nie będąca klasyczną pięknością, potrafiła jednak podbić Hollywood wieloma granymi przez siebie postaciami. Jest też, niestety, jedną z tych Wielkich Przegranych. Mówię tu oczywiście o braku statuetki Oscara, która kiedyś jeszcze coś znaczyła i która należała się jej niejednokrotnie.



Dobra. Jest grudzień. Pomimo mojej antyświąteczności, życzę Wam wszystkiego dobrego. Naprawdę Wam życzę! Wszyscy myślą, że jestem w tym ironiczna, ale ja czasem umiem serio. I to jest właśnie ta chwila.
Życzę Wam dużo szczęścia. Nie tylko na nadchodzące dni, życzę Wam szczęścia w ogóle. Życzę Wam słońca, niespóźniających się pociągów, braku korków na "Zakopiance", tańszych biletów na PKS, nietuczących słodyczy, nierozwiązujących się sznurówek. Życzę Wam otwarcia drugiej linii metra, życzę Wam bezpiecznych wyjazdów i bezpiecznych powrotów. Życzę Wam wielu marzeń i wielkiej determinacji w ich spełnianiu. Być może najbliższy tydzień jest dla Was czymś wyjątkowym, a być może po prostu kilkoma dodatkowymi wolnymi dniami. To nie ma dla mnie różnicy. Życzę Wam dobra na co dzień, nie od święta.

Pozdrawiam
M.J.


niedziela, 7 grudnia 2014

Wojciech Cejrowski, Sara Kulka, Katarzyna Lenhard

Wiecie, byłam wczoraj na fajnym koncercie. Opowiem Wam o nim przy innej okazji, bo przyniosłam z niego pamiątkę, która tematycznie pasuje tu jak znalazł. Zajrzałam jednak do swojego autografowego folderu komputerowego i stwierdziłam, że mam zaległości. HA! Cóż za piękne uczucie, już zapomniałam, jak to smakuje. Nie lubicie rock'n'rolla więc może lubicie chociaż podróże?


Wysłałam: 3.11.2014r. LOR, SASE
Czekałam dwa tygodnie, dostałam podpisaną pocztówkę i mój list z powrotem (po co mi on, lol)
Adres: 
W. Cejrowski Ltd.
00-958 Warszawa 66
skrytka pocztowa 35

Lubię gościa. Jego i jego program. Naprawdę go lubię. Po pierwsze - jest niegłupi, a śmiało mogę powiedzieć, że nawet bardzo inteligentny. Po drugie - wie niemało, a śmiało mogę powiedzieć, że nawet bardzo dużo. Po trzecie - generalnie nie lubię programów zarówno kulinarnych, jak i podróżniczych. Nudzą mnie (co w przypadku programów podróżniczych jest paradoksem). Jego program jest inny. Wojciech Cejrowski potrafi mnie zaciekawić swoim sposobem bycia, swoją inteligencją, poczuciem humoru i umiejętnym opowiadaniem o miejscu, w którym akurat jest. Wie, co ciekawi widza, wie, co nie było powtarzane w tysiącach książek i programów, a co jest warte uwagi. A poza tym też lubię chodzić boso.




Podpisy dostałam w prezencie od mojej koleżanki viki, której serdecznie dziękuję. :)

Uwaga: te Panie są modelkami. I to w zasadzie jedyne, co mogę o nich powiedzieć. No może jeszcze to, że chyba nie są brzydkie, ale jestem hetero, więc się nie znam. Nie powiem Wam nic o nich, bo nie znam ani ich, ani nie znam się na modelingu. Już więcej wiem o sporcie czy polityce, a mam świadków na to, że na tych dwóch ostatnich znam się naprawdę słabo...

Korzystajcie z wolnego czasu jak tylko najlepiej potraficie! Ja myślę, że dzisiejszy pomikołajkowy wieczór to dobry moment, żeby obejrzeć 'Love Actually'. ;)

Pozdrawiam
M.J.