czwartek, 21 sierpnia 2014

Jan Wieczorkowski

Tak. Ten dzień znów nastąpił. Mogłam wybrać taki, w którym żar leje się z nieba strumieniami, albo taki, w którym sama królowa (wszystko jedno która, wybierzcie sobie sami) zajechała do naszego pięknego, acz smutnego jak nie powiem co kraju. Ale nie, ja wybrałam taki dzień jak dziś bo wiem, że z pewnością siedzicie teraz przy Waszych komputerkach, maleńkich, małych, dużych i ogromnych (Interesująca sprawa, mówi się, że maleńkie komputery są dla najbogatszych, a te największe dla najbiedniejszych. Paradoksalnie chyba powinno być odwrotnie?).


Wysłałam: 16.03.2013r. LOR, SASE, fotografię
Czekałam rok i pięć miesięcy
Adres: via Na dobre i na złe

Uuu, lubię go. Serio. No tak, wielka nowość.
Wielka Kariera Jana W. (borze liściasty, jakie to jest piękne imię! Jan, Janek, oby nie Jaś czy Jasio, bo szlag mnie trafia na miejscu) zaczęła się dawno temu w trawie, a mianowicie w jakiejś telenoweli... grał Michała, Marcina czy innego Marcela, w każdym razie chyba rzucił to w cholerę, ale wyszło mu na dobre. I na złe, he he he. Później było cicho-cicho, ostatnio chyba stał się trochę modny, ale to nic. Nie przeszkadza mi to. Przystojny facet, dobrze gra, nie gniewam się. No i Władek. Władek w Czasie Honoru. O, przy okazji chciałam pozdrowić fantastyczną kapelę powstańczą, którzy w niedzielę grali na Krakowskim Przedmieściu. Nazywają się Ferajna z Hoovera, są przesympatyczni i megaprzystojni, na dodatek robię im reklamę, a oni się o tym nigdy nie dowiedzą. Serwus!

PS Czy ktoś pamięta, ile wynosi mój rekordowy czas oczekiwania na autograf? Cholera,  nie chce mi się tego szukać...

Pozdrawiam
M.J.