piątek, 23 maja 2014

Artur Chamski, Wojciech Paszkowski

Nie lubicie tych fantastycznych facetów z poprzedniego wpisu? Serio? Takie wysnuwam wnioski po wpatrywaniu się w statystykę bloga... aczkolwiek im dłużej czytam podręcznik do logiki tym bardziej mi się wydaje, że zgłupiałam, więc może wstrzymam się z tymi wnioskami. Jejku, skoro nie podobali Wam się Panowie z poprzedniego postu (posta? chrzanić polon), to nie wiem, czy spodobają się Wam panowie z tego wpisu. Aczkolwiek mnie podobają się bardzo. :)

Wysłałam: 17.09.2010 r. (!!!) LOR, SASE
Czekałam trzy lata i osiem miesięcy, dostałam podpisane zdjęcie i kalendarzyk z nadrukowanym autografem.
Adres: OFC "Siła"

Historia mojej "znajomości" z Arturem C. jest bardzo długa. Lata temu zobaczyłam go w "Na dobre i na złe" i od razu mnie urzekł, bo śpiewał tę swoją "Siłę" - tak jak lubię, sama gitara, miliony świeczek. Typowo telewizyjny obrazek, który ma kupić widza, ale jednak. To było w czasach, kiedy nie miałam Internetu (TAK, pamiętam te straszne chwile) i jakoś z biegiem czasu Artur "wyleciał" mi z głowy. Później zobaczyłam go w Polsatowskim "Jak Oni Śpiewają?", gdzie ostatecznie podbił moje serce i udowodnił, że jest naprawdę, naprawdę genialnym i wrażliwym artystą. Nie wiem, dlaczego do tej pory nie wydał płyty i wolę się nad tym nie zastanawiać, bo wraca mi cała złość (CZŁOWIEKU, WYDAJ COŚ W KOŃCU). Fakt faktem, że kiedy zobaczyłam go ostatnio znów w jakimśtam show, w którym przebierał się za kobiety, mój szacunek i ogromna sympatia do niego nieco przygasły. Dodatkowo przygnębiające jest to, że w szpilkach chodzi, biega i skacze jednocześnie, a ja nie zawsze radzę sobie nawet z chodzeniem. Cholerka, nawet z DREPTANIEM sobie nie zawsze radzę. Dobra, w sumie tyle w jego temacie: dawno temu, ładnie, blabla, geniusz, uwielbienie, blabla, brak płyty. No i fajnie, że w końcu odpisał.

Wysłałam: 21.07.2012 r. e-mail
Czekałam rok i dziesięć miesięcy, dostałam podpisane zdjęcie A5.

Okej, nad tym panem się tak długo nie rozpiszę. Chociaż powinnam, wchodzę na jego filmwebową stronę i wyskakuje mi informacja: Z udziałem tej osoby obejrzałaś 59 tytułów. Co tu dużo mówić, przecież widzieliście "Madagaskar" i wszystko, co jest z nim związane. "Garfielda" też widzieliście, podobnie jak "Potwory i spółkę", że już nie wspomnę o "Kamieniu Filozoficznym" czy "Fineaszu i Ferbie". Zaraz. "Przyjaciele" jako Ross? BOŻE, ISTNIEJE COŚ TAKIEGO JAK "PRZYJACIELE" Z DUBBINGIEM?!
Wracając do Wojciecha Paszkowskiego, obejrzyjcie ten filmik i przypomnijcie sobie kolejnego z mistrzów dubbingu. :)


Nie wstawię tego biegania na szpilkach. Z czystej zazdrości.
PS Na youtube jest wyjątkowo mało wykonań Artura. Tych najlepszych oczywiście brak.

Pozdrawiam
M.J.

czwartek, 15 maja 2014

Przemyslaw Bluszcz, Grzegorz Malecki

Miałam dziś dosyć trudny dzień, ale na jego koniec usłyszałam bardzo dobrą nowinę: Bryan Adams przyjeżdża do Polski (znowu)! Fantastyczny facet, na którego ostatnio mam ogólnie pojętą "fazę". Oprócz tego przeczytałam artykuł o lodach o smakach warzywnych, na które mam zamiar się wkrótce wybrać. Po pracy jadłam TAKIE cudeńka, które zasługują na miano Cudu Świata i Legalnego Narkotyku, bo lepszej rzeczy ze świecą szukać. A poza tym wszystkiego najlepszego dla wszystkich Zoś i Zosieniek. Sama jestem Zośka, to się z Wami identyfikuję, babeczki.

Wysłałam: 08.08.2012r. LOR, SASE, fotografię
Czekałam rok i 8,5 miesiąca, dostałam podpisane zdjęcie i kartkę.
Adres: Teatr Ateneum.

Chwilkę czekałam na ten podpis, ale było warto. Parę dni po tym, jak wysłałam list, spotkałam go w tramwaju, ale z wrażenia zapomniałam, jak się mówi...
Okej, widziałam go w kilku rolach, ale skradł moje serce w "Czasie Honoru". A później po raz drugi, w "Przepisie na życie". Dwie kompletnie skrajne role, a on je zagrał jak największy geniusz. I to praktycznie w tym samym czasie. Nie wiem, w której roli go wolę. Albo dobra, wiem. Ale Prawdziwi Patrioci wypędzą mnie z kraju jak się przyznam do tego, że największą przyjemność sprawiało mi oglądanie scen, w których Rappke torturował Polaków... Naprawdę, naprawdę genialne sceny!

Wysłałam: 17.03.2014r. LOR, SASE, fotografia
Czekałam 1,5 miesiąca
Adres: Teatr Narodowy

Wiecie, ile czasu ta fotka leżała w mojej szufladzie zanim ją wysłałam? Długo. BARDZO długo. Pewnie kilka lat (!). I nie wiem, dlaczego tak długo czekałam. Przecież Grzesiek jest cudowny! Owszem, jakoś bardziej pasuje mi do ról komediowych, ale ponoć w dramatach też sobie nieźle radzi. No i nie można mu odmówić urody. Pomimo tego, że to nie do końca "mój typ", to ma coś takiego w twarzy, co przyciąga czło... no dobra, kobietę. ;)

Pozdrawiam
M.J.

czwartek, 8 maja 2014

Michelle Williams

Jak obiecałam, tak robię: dziś przesyłka prosto z Hollywood, krainy płynącej kasą, sławą, nieszczęściem, seksem i rozpustą. I często talentem, chociaż nie zawsze.
Co u Was? U mnie pada. Chociaż nie, czekajcie, właśnie przestało. Muszę wrzucić do torebki płaszcz przeciwdeszczowy, bo przecież nie pójdę na Juwenalia z parasolką...
Nie mam natchnienia na pisanie wpisów. Najchętniej napisałabym jakiś kryminał, albo nawet por... poruszającą historię o miłości. Albo lepiej! Obejrzałabym dobry film. Jakieś propozycje?


Wysłałam: 12.03.2014r. LOR, SASE, 2 fotografie
Czekałam 1,5 miesiąca.
Adres: via 'Cabaret'

Michelle to przede wszystkim Marylin Monroe. To jak dotąd jej najgłośniejsza rola, która ponownie postawiła ją na hollywoodzkim piedestale, przyniosła Złoty Glob i nominację do Oscara. Jako Marylin była... urocza. To pierwsze i chyba tak naprawdę jedyne słowo, które przychodzi mi na myśl o MM - zarówno filmowej, jak i tej prawdziwej. Chociaż nie, jest jeszcze jedno: nieszczęśliwa. Niestety.
Rola bardzo dobra, chociaż momentami pojawia się gdzieś z tyłu głowy taka myśl "to tylko Michelle Williams". Niektórych osób po prostu nie da się perfekcyjnie zagrać. ;)
Poza tym - była świetna w "Tajemnicy Brokeback Mountain", chociaż sam film nie wbił mnie w fotel (pomimo Heatha Ledgera grającego tam główną rolę). Mimo wszystko polecam.

Pozdrawiam
M.J.

czwartek, 1 maja 2014

Bracia, Boleslaw Krawczyk

Wybrałam się dziś na grilla. Cała masa... różnych pysznych rzeczy do picia i jedzenia wylądowała w moim koszyku, na nich kocyk, aparat i balsam do opalania. I było pięknie! Było naprawdę cudownie! Przez pierwszą godzinę. Później żałowałam, że nie wzięłam ze sobą kożucha. No cóż, zima zaskoczyła grillowców na Mazurach (przy czym nie wiem, czy istnieje słowo "grillowiec", ale udawajmy, że tak). Dzisiaj notka dość niemrawa pod kątem autografów, ale co ja na to poradzę, że nie mam dla Was żadnej petardy. W następnym wpisie będzie coś prosto z Hollywood, ale póki co musicie się zadowolić czymś z naszego rodzimego padołka.

Wysłałam: 17.03.2014r. LOR, SASE
Czekałam 17 dni.
Adres: Rock House Entertainment

OJESU jak ja kocham głos Piotra C. Bo - jeśli mam być szczera - ich zespołowe dźwięki raczej średnio mi podchodzą. Prócz jednej piosenki. Ale ten głos? Gdyby nawet Piotrek śpiewał instrukcję obsługi kserokopiarki na melodię "Ona sprząta dla mnie czy cokolwiektam robi" to i tak byłabym zachwycona. To jest ten typ głosów, przy których mam ciarki na każdym dźwięku. Tak przy okazji - Piotrek, jeśli kiedykolwiek to przeczytasz (co jest oczywiście cholernie wątpliwe, ale jednak): zaśpiewaj coś Springsteena!

Nie szukajcie w wyszukiwarkach. Ten gość nie ma nawet notki w Wikipedii. Ale kurde, jeśli ten ogromny napis jest prawdą, jeśli jeździł na rowerze przez 24 godziny bez przerwy chociażby na głupie, krótkie siku, to ja mam do niego wielki szacun. Wielki. Bo dla mnie dziesięć minut to dużo. Taki ze mnie sportowiec.

PS Bardzo nie lubię 'Nothing Else Matters' w oryginale. A w tej wersji ją polubiłam. ;)

Pozdrawiam
M.J.