Sprawa wygląda tak: mój humor jest dziś wybitnie nieciekawy. Wiem, że mało Was to interesuje, więc możecie przewijać tę część tekstu. Śmiało. Dalej. Jeszcze dalej. Aż do zdjęć. A ja sobie ponarzekam.
Narzekania wbrew pozorom nie będzie dużo. Chociaż takie stwierdzenie jeszcze nigdy się nie sprawdziło, a ja za każdym razem zostaję oskarżana o kłamstwa... cóż.
Ogólnie jest do bani. Wszystko jest do bani. Mam tylko nadzieję, że mój permanentny pech świadczy o mojej inteligencji - tak w opozycji do ludowej mądrości "głupi ma zawsze szczęście". Jeśli tak, moje IQ ma pewnie z 300 punktów (właściwie jaka jest możliwa maksymalna liczba?). Jakby było mało, zaczęła się wiosna, w powietrze wzbiło się wszelkiego rodzaju pyłkopodobne paskudztwo i od razu wylądowałam w chusteczkach, zakichana, zasmarkana i zakaszlana. Ave, wiosno. Och, jak dobrze, że przynajmniej mam Lady Pank w głośnikach. Chociaż tyle szczęścia.
Wysłałam: 12.03.2013r. LOR, SASE, zdjęcie
Czekałam dziewięć dni, odpowiedź dostałam listem poleconym w "firmowej" kopercie - moje SASE było w środku, nienaruszone.
Adres: TVP Sport
Okej, ten facet to ikona. Legenda. Mistrz. Geniusz. Idol. Nie ma drugiego takiego, przynajmniej w dziedzinie, którą sobie najbardziej upodobał (dla niewtajemniczonych: skoki narciarskie). Jejku, kocham go i bardzo, bardzo żałuję, że komentuje teraz tak rzadko. Tyle wspomnień! Tyle wspólnych przeżyć!
Te jego emocje, to odpływanie myślami w kompletnie inny temat... Tego się nie tłumaczy, to trzeba poczuć. ;)
Wysłałam: 16.03.2013r. LOR, SASE, zdjęcie
Czekałam trzynaście dni.
Adres: via 'The Audience' (chyba już nieaktualny)
Jejku. Taka aktorka. Wiecie, ja naprawdę czasem gdy wyjmuję z kopert podpisy nie wierzę w to, co widzę. Ja, z moim pechem? Takie podpisy?! Jej. Ta Pani jest wspaniała, piękna, tak bardzo utalentowana! Cudowna nie tylko w "Królowej", ale i "Dziewczynach z kalendarza" czy ostatnim "Hitchcocku".
Może na zdjęciu tego nie widać, ale z lewej strony jest dedykacja. :)
Wysłałam: 23.02.2013r. LOR, SASE, zdjęcie
Czekałam dwadzieścia pięć dni.
Adres: via 'The Following' (chyba już nieaktualny)
Oglądaliście "Footloose"? Ale tę oryginalną wersję z '84 roku, nie remake sprzed dwóch lat. Nie? Jeżu drogi, natychmiast mi to nadrobić! Lata osiemdziesiąte to cudowna dekada, a ten film nią kipi! A oto Ren MacCormack. Trochę się postarzał, ale powiedziałabym, że czas zadziałał na jego korzyść. If you know what I mean. :3
No i proszę, mój humor uległ pewnej poprawie. Muszę robić to częściej. To jest, pisać notki. I chyba nawet mam jeszcze jakieś podpisy w zanadrzu (ale uprzedzam, że notka może pojawić się dopiero w majówkę!). ;)
Pozdrawiam
M.J.